Gdy pierwszy raz ujrzałam to miejsce, nikogo nie było wokół nas. Był chłodny listopadowy dzień, a miejsce zrobiło na mnie duże wrażenie. Poczułam się jak na innej planecie. Było to siedemnaście lat temu. Zrobiłam wtedy sesję zdjęciową Maciejowi. Wówczas jeszcze analogiem, na czarno-białej kliszy.
Wiedzieliśmy, że pewnego dnia zrobimy sesję ślubną na wydmach w Łebie. Tylko czekaliśmy na właściwą, chętną Parę. Gdy Ewa i Patryk zaproponowali sami to miejsce, z przyjemnością na to przystaliśmy. Okazali się wprost idealni! Piękni, naturalni, wspaniale skomponowali się z tą surową scenerią. Patryk zaskoczył nas wszystkich pozując jak doświadczony model. Zwiewne, pełne gracji ruchy Ewy, Jej nieodparty urok i wiatr w malowniczy sposób rozwiewający Jej suknię i włosy – to wszystko sprawiało, że praca była czystą przyjemnością. Aura sprzyjała nam tak, jakbyśmy umówili się z Matką Naturą co do minuty, bo gdy ok. 8:00 rano skończyliśmy sesję, zaczął padać deszcz. Dodatkowym atutem tego wietrznego, chłodnego poranka było to, że byliśmy tam prawie sami przez dwie godziny.
Zapraszamy do obejrzenia zdjęć z tego niepowtarzalnego miejsca, które na pewno warto odwiedzić (najlepiej w chłodny poranek, zaraz po wschodzie Słońca:)

Lato jeszcze w pełni, choć powoli daje się we znaki chłodny wiatr i deszcz. Najwyższa pora, aby przywołać letnie wspomnienia i zaprezentować fioletowo-lawendowy plener ślubny Pauliny i Adama, zrealizowany w wyjątkowym miejscu na Warmii.

Lawendowe Pole to pachnące lawendą wzgórza, które wznoszą się łagodnie pomiędzy lasami. Na jednym wzgórzu lawenda kwitnie w rzędach, na drugim krzaczki ułożone w formie spiralnego labiryntu. Pośrodku ławeczka, wymarzona dla zakochanych.
Niedaleko stara chata, w której suszą się kwiaty, wypełniając intensywnym zapachem całe pomieszczenie. Powstają z nich piękne bukiety, torebki zapachowe oraz cenny olejek. Mieliśmy szczęście, gdyż Piotr zaprezentował nam cały proces destylacji olejku lawendowego! To warto zobaczyć i… poczuć!

Skąd takie miejsce na Warmii? Z potrzeby opuszczenia wielkiego miasta, z chęci obcowania z przyrodą, z pragnienia bycia niezależną. Joanna Posoch zrealizowała swoje marzenie i dzieli się tym pięknym miejscem z innymi.

Cudownie było znów znaleźć się w Tatrach! Zawsze z chęcią tam wracamy. Tym razem poszliśmy w miłym towarzystwie Oli i Mateusza. Następnego dnia, zaraz po wschodzie Słońca zaczęliśmy robić Ich ślubną sesję zdjęciową. Poniżej rezultaty naszej współpracy oraz kilka słów od Oli i Mateusza:

„Nawiązując współpracę z Jolą i Maćkiem spodziewaliśmy się dobrych, ładnych zdjęć – to widać już po przejrzeniu ich strony. Wartością dodaną okazało się ich podejście do pracy -profesjonalizm, pewność swoich umiejętności, pasja. Dodatkowo są po prostu fajni – życzliwi, z poczuciem humoru, po minucie rozmowy zdobywają serca wszystkich Rodziców:) Jak sami nam napisali „zachęcają do realizowania marzeń” podczas sesji ślubnej, tak też było w naszym przypadku. Od razu zgodzili się na wyprawę w Tatry. Razem z nami uciekali przed burzą podczas wspinaczki do Murowańca – robiąc po drodze zdjęcia (!), wstali o 4 rano, marzli nad Czarnym Stawem Gąsiennicowym i zrobili nam tak piękne zdjęcia, że nawet nie wyobrażaliśmy sobie takiego efektu!
Jolu i Maćku, bardzo serdecznie Wam dziękujemy! Efekt Waszej pracy jest niesamowity, mieliśmy szczęście, że „wpadliśmy” na Wasze prace na facebook’u i trafiliśmy akurat do Was:)”